Kiedyś jadę pierwszą jazdą z moim Lubym przez plac katedralny. Ciche, słoneczne popołudnie w sobotę. Na placu zero aut, nieliczni przechodnie. Jedziemy od dołu z ulicy Małej, jesteśmy w okolicy rogu domu księży ... aż zza zakrętu z Jana Pawła wyłania się Cooper S a w nim również panna

Machnęłyśmy do siebie rączką, błysnęły długimi i mijając z miłym pomrukiem pognały w swoje strony.
Czy nie jest zbyt śmieszne pozdrawiać się na drodze z innymi kierowcami Cooperów ?