
Od zeszłej jesieni jestem właścicielem miniaka i chciałem się przywitać z ludźmi o podobnym zakręceniu. Tym bardziej, ze w okolicach gdzie pomieszkuję (czyli zachodni cypel Polski oraz okolice Piły, gdzie pracuję) nie widziałem dotąd żadnego miniaka.
NIGDY nie byłem samochodziarzem, nienawidziłem tych wszystkich smarów, olejów i walenia sie kluczem w zmarznięte ręce, ale od kiedy mam to cudo, to mi sie odwróciło. Tym bardziej, że przeżylismy już kilka cudownych chwil - przeciekanie wody przez uszczelkę przedniej szyby, zmiana przednich amorów i gruszek, czyszczenie wszystkich styków elementów zapłonu oraz próba

Miniak jest uratowany przed złomowaniem i kupiony za niewielkie pieniadze od rolnika, który dostał go w ramach rozliczeń od niemieckiego bauera. Chłop nie chciał jeździć "skarpetą" i auto stało pod chmurka ozdabiane przez kury. Blacharnia w niezłej formie o dziwo. Narazie pozdrawiam i wklejam fotkę. Na wyposażeniu żona, która nie chciała opuscić pojazdu.