
Jak w temacie- miniak mi się buntuje i gaśnie w trakcie jazdy! Zupełnie tak, jakby zapomniał, że ma akumulator. To już drugi raz w trakcie jazdy- przepięknie mi poprostu stanął na środku drogi i ani awaryjnych, ani odpalić... Zero. Co lepsze- pomógł mi jakiś Szanowny Pan (mój wczorajszy bohater) sturlać go z drogi. I kiedy tak sobie już stałam na poboczu- odpalił bezproblemowo. Wszystkie życiowe akcje powróciły! Mina Szanownego- bezcenna

Innym razem zupełnie nie mogłam odpalić go na parkingu- gdy przekręcałam kluczyk migawką zapalały się lampki na desce i nie działo się nic- TRUP. Wystarczyło tylko podłączyć go do akumulatora innego auta, a nawet nei podłączyć- poprostu stuknąć przewodem podłączonym do innego auta i wszystko wróciło do normy- pięknie zapalały się wszystkie lampki, radio wesoło grało, silnik rześko rechotał. Póki co- na postoju nie było następnego razu.
Martwię się...
Pierwsza diagnoza- zaśniedziałe styki. Sprawdzone i podobno jest ok...
Jakoś w lutym był naprawiany rozrusznik, bo się dziad zaciął na amen...
Liczę na Waszą pomoc, diagnozy, rady.