witam!
wracam na forum po dosyć długim okresie snu zimowego. pogoda dopisuje wiec postanowiłem wyjąć samochód z garażu po tym jak go ukryłem przed urokami zimy gdzies koło pazdziernika.
troche mnie nie było to napiszę co się działo z autem przez ten czas. po lecie zaczął mi doskwierać smród w samochodzie. nie dało się go niczym usunąć. no to zabrałem się za grzebanie pod dywanami. po rozebraniu wnętrza okazało się że rzeczywistosc pod dywanami nie jest kolorowa. jednym sprawnym kopem wybiłem dziurę w podłodze przy progu kierowcy. i zaczęła się zabawa.
młotek, śrubokręt efekty na zdjęciach.
https://picasaweb.google.com/bochen2000/MiniDiagnoza#
w sumie w podłodze we wnętrzu wybiłem kilka dziur, zarówno z lewej jak i prawej strony. najpiękniejsza jest z lewej strony, zachodząca na wewnętrzną część progu.
coś mnie podkusiło i zdjąłem nadkola. a tu niespodzianka! wybiłem śrubokretem kolejne dziury
kolejna myśl - bagażnik
tam też jest fajnie - dziura na samym szczycie nadkola, zgniłe mocowania wózka, no normalnie ten samochód to interes życia.
wszystkie te czynnosci wykonałem jakoś chyba pod koniec pazdziernika. zacząłem szukać blacharza - znalazłem jednego który sprawiał wrazenie jakby chciał się tego podjąć. tylko że zaspiewał taką kasę ze jestem niemalże pewien że był to zabieg na zasadzie "rzucę zaporową cenę, niech spada". załamany odstawiłem auto do garażu pod Łodzią.
jakoś miesiąc temu pojechałem odwiedzić samochód. znajomy dzień wczesniej podładował akumulator więc była szansa się przejechać. po zimowych pertraktacjach z moim kolegą który właśnie zaczął działać zawodowo naprawiając starsze auta powziąłem myśl o naprawie blacharskiej. wyjąłem auto z garażu. nie chciał odpalić z kluczyka - pomyślałem że zaciął się rozrusznik. auto odpaliło na pych, później już odpalało z kluczyka - dzisiaj znowu nie chciał. otworzyłem maskę żeby puknąć rozrusznik a tam coś dziwnego - wielka kula z gąbki w lewym narożniku komory. okazało się że uczynne myszki za mnie zdjęły całą gąbkę ze sciany grodziowej i zrobiły sobie gniazdko ze wszystkiego co się dało a nawet kartki z informacją o ostatniej wymianie oleju. wydmuchałem sprezarka resztki gąbki i gniazdo, dzięki Bogu nie ruszyły kabli, przynajmniej żadnego uszkodzonego nie znalazłem.
samochód zabrałem do domu i przed odstawieniem go do kolegi blacharza zająłem się usuwaniem masy bitumicznej ze środka. dłuto i młotek okazały się najlepszym sprzętem. w ogóle wydaje mi się że ta masa jest po części winna spustoszenia na podłodze. w pewnych miejscach była niedokładnie położona, a poza tym szybko popękała.
zdjęcia z dzisiejszej zabawy:
https://picasaweb.google.com/bochen2000 ... niePodOgi#
w każdym razie czeka mnie teraz długa i męcząca droga, jednak patrzę w przyszłość z nadzieją.
wszelkie rady mile widziane.
które panele powinienem kupić a które można naprawić bez wymiany całego elementu?