wczoraj napaliłem w piecu żeby mu nie było zimno ;P i rozebrałem silnik żeby mi zimno też nie było

i wypiłem piwo za jego zdrowie a drugie za szybki powrót na drogi

wczoraj go umyłem po tych śnieżnych eskapadach, drugi raz w życiu chyba widział śniego, bo się upaskudził niemiłosiernie
przy okazji rozmyślałem o naprawach blacharskich...

Dziś wyczepiłem silnik z wózka, zauważyłem ułamaną łapę stabilizatora dolnego od wózka i się zasmuciłem, ale jak odkręciłem pompę wody to się znów ucieszyłem bo okazało się że jest nowa a i olej jeszcze wypuściłem

- wstawiłem jeden "oryginalny" fotel
- odeszła mi myśl sprzednia go
- wciąż czekam na lawetę

rozebrałem zawieszenie , wyjąłem półośki , wylałem olej ze skrzyni biegów(pomidor), wyjąłem łożyska

Dolalem plynu do spryskiwaczy, popsikalem zamki drzwi i pare innych pierdolek wd40, zamowilem ramiona do chromowanych wycieraczek i odmowilem kolesiowi ktory mi za drzwi wlozyl kartke "Kupie Twoje auto"

Poskładałem w końcu gaźnik, może trzeba było spolerować obudowę, ale chyba wolę jak jest wyczyszczony i dobrze poskładany niż jakby tylko ładnie wyglądał.

znalazłem wielkie partactwo blacharza......

przesunalem grilla zeby mi nie wadzil

Zmieniłem stalówki na aluski, się nie mogłem doczekać i zrobiłrm rundkę po mieście aby mógł zaczerpnąc promieni słonecznych.

Plan na zaś - spakować parę koników polskich pod maskę.

rzuciłem kilkomam "superlatywami" a on i tak dalej stoi

icemac pisze:rzuciłem kilkomam "superlatywami" a on i tak dalej stoi

Moja luba mówi , że jak stoi to dobrze... ale nie byłbym pewien czy zna się na motoryzacji:)

Napelnilem brzuszek do pelna i zrobilem rundke po dzielnicy 20

zgodnie z nowym postanowieniem, polerowałem felgi - codziennie jedną godzinę (od poniedziałku )

ja dałem mu spokój .... do poniedziałku