Strona 11 z 12
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 14 cze 2011, 14:21
autor: g00dMan
Jakimś cudem czerwona strzała północy piekarza dowiozła nas do domów
Większych problemów na trasie nie mieliśmy... nie licząc tego, że zeżarł nam jakieś 6-7l oleju
Raz tylko po około 30minutowym pit stopie na granicy polsko-niemieciej, dolaniu wody i oleju, następnie przejechaniu może 1-2km jedna ze świec chyba trzasnęła i lekko się nadtopiła. Miniak wypluł też przy tym trochę wody na przednią szybę ale zgadujemy, że piekarz chyba zapomniał założyć korek chłodnicy z tego całego podekscytowania dojechaniem na polską ziemię
Szybkie oględziny, wymiana świecy i ruszyliśmy dalej.
Generalnie baaardzo pouczający wyjazd. Lekcja odrobiona i bagaż doświadczeń zdobyty
Dziękuję wszystkim za pomoc i wsparcie przy reanimacji miniaka na miejscu.
Czas rozpocząć odliczanie do 2012 edycji
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 14 cze 2011, 17:55
autor: piekarz
Eeeee, korek sam wyskoczył!!!
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 14 cze 2011, 22:01
autor: g00dMan
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 14 cze 2011, 23:16
autor: mipe
Ech, super fotki!!!
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 16 cze 2011, 13:26
autor: marzenie
Tak sobie myślę, że ani nie powiadomiliśmy nikogo, że jedziemy, ani że wróciliśmy - co za brak wychowania! Ale chcę to nadrobić.
Wróciliśmy (choć z małymi problemami) do domu,a do życia powoli, ale również. Mój Mini niestety "umarł" i szybko się chyba nie odrodzi
Ale jest już bezpieczny na swojej ziemi.
Dziękujemy wszystkim, dzięki którym mogliśmy się znaleźć na IMM, i tutaj szczególne podziękowania dla Karoliny i Adriana oraz Marka G. - bo bez nich by się nie udało. A wszystkim pozostałym - dzięki za atmosferę!
A kolejny IMM już niedługo!
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 16 cze 2011, 14:03
autor: g00dMan
Dajcie znać jak już zagadka zgonu mianiaka zostanie rozwiązania
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 16 cze 2011, 22:31
autor: profesorr
też mnie to ciekawi bardzo..,tak pięknego obfotografowanego remontu aż żal że coś się wysypało...,pewno złośliwość rzeczy martwych..oby jak najszybciej pojechał do doktora który go zna od środka i rzeby został uleczony
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 16 cze 2011, 22:54
autor: Sadam
ale o co chodzi w ogóle? umarł bo umarł czy coś się zadziało podczas jazdy czy jak ?
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 16 cze 2011, 23:18
autor: profesorr
Sadam pisze:ale o co chodzi w ogóle? umarł bo umarł czy coś się zadziało podczas jazdy czy jak ?
zapukało zastukało zaświeciło i zostało na parkingu...jak rozmawiałem z Markiem i Marzenką to coś się zatukło i zaswieciło się ciśnienie,rano odpalili ale przejechali 800 metrów i zdechło a Adi robił za rumaka pociągowego
..ale już jest w domku i miejmy nadzieję że znany chirurg szybko zdiagnozuje problem i go rozwiąże bo Marzenka z tęsknoty za swoim aż musiała się zmusić do przejażdżki moim paździerzem
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 16 cze 2011, 23:21
autor: piekarz
Marzenka jest taka sprytna z narzędziami, że sama sobie poradzi!!! Pokazała już co potrafi jak nam pomagała przy moim miniaku, prawda profesorze?
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 16 cze 2011, 23:30
autor: profesorr
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 17 cze 2011, 01:18
autor: LUPER
Oj tam, czerwony gardzi IMM-ami, drugi raz nam numer wycina że nie chce dojechać na imm, ale do 3 razy sztuka mamy nadzieje że na Węgry dojedzie.
A teraz może rozwinę to słowo UMARŁ:
Od wyjazdu z Krakowa wszystko było w porządku, temperatura najwyższa zanotowana to jak wskazówka wchodziła na kreskę w środkowe położenie zegara, na ogół jest 2mm pod kreską, przynajmniej tak jest na ogół u nas, jak zauważyłem że wskazówka się podnosi odrobinę wyżej niż standard to włączyłem dodatkowy wentylator na stałe, ubytku płynu chłodzącego ani oleju nie zanotowaliśmy podczas podróży, kultura pracy silnika również się nie zmieniała.
Aż tu na ok 850km nagle coś stuknęło, co - to nie mamy pojęcia ale dźwięk doszedł do mnie jak by z tyłu samochodu, zatrzymaliśmy, po oględzinach tylnego zawieszenia, sprawdzeniu dociągnięcia kół ruszyliśmy w dalszą drogę.
Na 940km podróży a 5 km przed naszym celem, na zjeździe z autostrady kiedy obroty spadły poniżej 2000 zaświeciła się kontrolka ciśnienia oleju, gasła gdy obroty podnosiły się powyżej 2000, w najbliższy możliwym miejscu zatrzymaliśmy się, pierwsze co to sprawdziliśmy stan oleju , na bagnecie ciężko było odczytać dokładne wskazanie poziomu oleju, czysty olej wymieniany przed wyjazdem, w połączeniu z chromowanym bagnetem nie pozwoliły jednoznacznie ocenić stanu poziomu oleju, na wszelki wypadek dolałem z 2 setki, kontrolka dalej gasła dopiero powyżej 2000 obrotów, zaryzykowaliśmy dokończenie naszej trasy na ten dzień i pokonaliśmy brakujące 5 km do hotelu.
Na następny dzień wyszło że stan oleju jest ok 3 mm powyżej max, zastartowałem samochód i przy moim zaskoczeniu auto zachowało się całkowicie normalnie, kontrolka ciśnienia oleju zgasła od razu, kultura pracy silnika bez zastrzeżeń, więc banan na naszych ustach się pojawił - ruszyliśmy, pokonaliśmy zaledwie 800m od hotelu, dojeżdżając do świateł stuknęło, szarpnęło jak by ktoś w nas wjechał i silnik zgasł.
Mini wróciło pod hotel, ale już nie o własnych siłach.
Teraz już czerwonek zaparkowany w garażu czeka aż najdzie mnie ochota na zajęcie się nim.
Dzięki jeszcze raz "Karoli i Adi" oraz "Marcosowi" którzy pomogli nam dotrzeć na IMM i z niego wrócić.
O uszkodzeniach i ich powodzie będziemy informować w zakładce: Galeria naszych Mini w temacie: Mini Cooper 1,3i 1993 Kraków
Marcin
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 17 cze 2011, 14:07
autor: tess
Witam
My też już niestety w Polsce. Udało nam się wykroić tylko tydzień, wyjechaliśmy we wtorek i wróciliśmy we wtorek przed północą. Pierwszy etap [Kraków –Drezno] był krótki z przystankiem we Wrocławiu na spotkanie z Adasiem. Po spotkaniu trzeba było przyśpieszyć by zdążyć na naszą ulubioną golonkę w Dreźnie. W środę rano popędziliśmy na Nurburgring. Infrastruktura toru całkowicie zmieniona, wszystko przebudowane, chyba przesadzili, ludzi mało. Po rozładowaniu autka w hoteliku jedziemy na tor. Na początek kłopot ze znalezieniem wjazdu do boksów, brak jakichkolwiek informacji. Wjeżdżamy koło historycznych boksów i krążymy, za nami jeździ BMW na niemieckich blachach, okazuje się, że on też szuka. Stajemy a on jedzie zasięgnąć języka. Wraca i zabiera nas do kolejki nabywamy bilety i czekamy. Samochodów stosukowo mało, parę Porschaków, Lotusów, BMW, Lambo i kilka motocykli. Wreszcie brama boksu idzie w górę i po przejeździe przez boks i aleje serwisową stajemy przed czerwonym światłem, przy wjeździe na tor. Dawno temu, podczas pierwszej wycieczki na tor zwiedzaliśmy, wszystkie ważne miejsca, łącznie z podium, teraz udało się przejechać śladami mistrzów. Zielone światło, wjeżdżamy. Puszczam parę aut jadących za mną i zapoznaję się z torem. Po paru okrążeniach przyśpieszam, Holendrzy w 2 BMW, trochę przeszkadzają, ale udaje się ich wyprzedzić. I już żółta flaga 20 min. minęło nie wiedzieć, kiedy. Zjazd do alei serwisowej i przez boks nr 10 wyjazd na zewnętrzną część, znowu do kolejki. 20 min. na schłodzenie auta i znowu na tor. Tym razem jadę już szybciej [albo tak mi się wydaje] Czas szybko mija i trzeba zjeżdżać. Wrażenia bezcenne, ale jednak nie jest to północna pętla. Kolacyjka i spać. Czwartek luźny, bo tor dopiero od 17,30. Pierwsze niepokojące wiadomości, jeden miniak został na parkingu, ale na szczęście, załoga, przepakowana do Marka podróżuje dalej. Zwiedzamy sklepy z gadżetami, robimy drobne zakupy. Na kawie miłe spotkanie, spotykamy właściciela hotelu, z którego kiedyś korzystaliśmy, pyta, czemu nie byliśmy w zeszłym roku na torze, bo przyzwyczaił się, że co roku jesteśmy. Obiadek i udajemy się na tor. Tym razem jednak na północną pętle [21km]. Aut ze 40 i trochę motocykli, ogólnie nie ma tłoku. Pierwsze kółko to przypomnienie konfiguracji toru, następne już lepiej. Na 3 kółku mam na fotelu pasażera Australijkę o trudnym do powtórzenia imieniu, zaczyna kropić, ale na szczęście, tylko na jednym fragmencie toru. W następnym okrążeniu na fotelu pasażera siedzi Australijczyk o swojsko brzmiącym nazwisku Borkowski. Mark ze swoją dziewczyną podróżują po europie na motocyklu. Niestety muszą się szybko zrywać, by zdążyć na prom w Dover. W piątek startujemy do ostatniego etapu drogi na IMM. Po drodze odbieramy Karolę z lotniska w Basel. Jakimś cudem udaje się ją upchnąć z tyłu. Na granicy zero kontroli, tylko trzeba zakupić nalepkę. Można tylko pozazdrościć prostego i wygodnego systemu opłat za autostrady. Dojeżdżamy podziwiając widoki. Główna grupa jest na miejscu od wczoraj. Czekamy na Wojtka i Jagodę. Okazuje się, że Jagódka pobłądziła i będzie znacznie później. Wojtek dojeżdża, stroimy autka we flagi i wjeżdżamy. Zero kolejki. Nasz obóz prawie na końcu. Nie można wjeżdżać na trawę, więc miniaki ustawione po obu stronach pasa w poprzek, powodują, że w środku pozostaje wąski pas do jazdy, chyba nie przemyśleli tego do końca, bo gdyby autka stały tylko po jednej stronie było by luźniej. Dodatkowo po drodze do naszego obozowiska, po obu stronach wolny pas niewykoszonej trawy około 200-300m. Powoduje to olbrzymie rozciągnięcie obozowiska. Nasz znajomy belg zapytał nawet, czy jesteśmy na tym samym IMM-ie. Ale to detal. Naprzeciwko nas, po drugiej stronie pasa, obóz francuski. Jest dość chłodno, ale w końcu jesteśmy w górach. Koło 23 dociera wreszcie Jagoda. Tym sposobem jesteśmy prawie w komplecie, tylko Michał jeszcze w drodze. W sobotę spotkanie prezesów przeciąga się niemiłosiernie, a to za sprawą Woltera [szef holenderskiego IMM-u] który próbuje przekonać wszystkich do utworzenia centralnej firmy zajmującej się organizacją wszystkich przyszłych IMM-ów. Na szczęście to nie przechodzi, ale istotnie przedłuża spotkanie. Standartowo Niemcy próbują po raz kolejny przeforsować zakaz wjazdu dla nowych Mini. W głosowaniu na IMM 2013 wygrywają włosi [to ich chyba 3 lub 4 podejście], więc pojedziemy w okolicę Florencji. W 2014 jedziemy do Kent-u. Wieczorkiem tradycyjna prezentacja klubów z wręczaniem prezentów, na którą zdążyliśmy w ostatniej chwili. Potem imprezka u nas w namiocie. W niedzielę wybraliśmy się na zwiedzanie okolicy. Bajeczne miejsca, zamki, wodospady, naprawdę pięknie. Wieczorkiem impreza pożegnalna. Węgrzy odbierają klucz. Cała grupa ubrana w stroje ich IMM-u pcha miniaka z ich „wielkim” szefem w środku, przez cały hangar pod scenę. Na dachu miniaka olbrzymie podświetlane logo ich IMM-u. Po odebraniu klucza, wyjeżdżają przed hangar i chwila dla reporterów. Fantastycznie to wyglądało. Ciąg dalszy imprezy u nas w namiocie. Poniedziałek to czas pożegnań, część jedzie dalej zwiedzać a część wraca do domu. Humin odniósł olbrzymi sukces, zajmując 2 miejsce w slalomie, pokonując wielu przeciwników. Michał załapał się na sesje do Mini-mag. ze swoją rakietą. Niestety na Węgry, jak na razie, dość dużo osób twierdzi, że nie pojedzie, nie wiedzieć czemu, ale mam nadzieję ze zmienią zdanie. Dzięki wszystkim za miły weekend. Specjalne podziękowania za pracę w namiocie klubowym dla Jagody, Karoli, Magdy, Marka i Wojtka
Pozdrawiamy serdecznie
G&W
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 18 cze 2011, 12:09
autor: tess
Re: IMM2011 Szwajcaria 10-12.06.2011
: 18 cze 2011, 16:16
autor: g00dMan
Przejazd humina w zawodach yokohamy. Tylko 4 próby a wykęcił drugie miejsce
http://www.youtube.com/watch?v=6V6OyBi9kgw