No i na koniec my
wróciliśmy dziś o 11.00
Na pewno najdłuższa podróż w Miniaku - 23 dni, odwiedziliśmy 32 miasteczka, spaliśmy na 7 kampingach, w 2 hotelach, raz na kanapie u włochów i raz w Miniaku
, zrobiliśmy 4066 km spalając przy tym prawie 400l. paliwa.
Nasza wyprawa zaczęła się w Krakowie, gdzie razem z Kermitami, Janczarami, Mateuszem i Marianną, Kitkami i Luperami ruszyliśmy w stronę Włoch nocując pod drodze w Villach. Pierwszy dzień podróży upłynął bardzo przyjemnie - słoneczko, piękne widoki, a na koniec dnia zimne piwko. Drugi dzień zrobił nam już przedsmak tego, co czekało nas w Scarperii (IMM). Deszcz, zimno i szwankująca elektryka w Mini.
Sam IMM - gdyby oceniać od strony organizacji to kicha :/ niestety. Ludzie nie pozostawili na Włochach suchej nitki (i to nie z powodu deszczu). Dopisali za to ludzie. Ekipy z różnych klubów świetnie się przygotowali. Spędziliśmy sporo świetnego czasu zarówno z naszymi polskimi znajomymi jak i zagranicznymi (nawiasem mówiąc; już tęsknię za tymi gembami:)) Dla nas to właśnie jest najważniejsze na IMM - ludzie - bo to oni stanowią klimat tej imprezy i też samego miejsca
kto bywał na imprezach w namiocie klubowym ten wie o czym mówię.
Po IMM rozstaliśmy się z brygadą z Krakowa, która pojechała w stronę PL zwiedzając po drodze Wenecję. My zobaczyliśmy Scarperia i Florencję po raz 1., Greve in Chianti, Radda in Chianti (znaleźliśmy niezłą winnicę Castello D'Albola), Castelina in Chiatni, San Giusto in Salcio, Gaiole in Chiatno, W. d'albola, Montevarchi (miniak wspiął się na 1200, n.p.m.), Vallombrosa, jedno miasteczko, którego nazyw nie pamiętamy, ale chyba byliśmy tam pierwszymi turystami ever:), Poppi, Bibbiena, Arezzo, Lugignano, Siena, winnicę Angelini, Montalcino, winnic casanova di neri (wow!), San Quirico d'Orcia, Pienza, Montepulciano (też niezłe wino mają "Brunello"), Monteriggioni, Colle di val d'elsa, słynne i urzekające San Gimignano, Volterra, Piza, Lukka, Chianti po raz drugi
, Marina di Piza, Florencja po raz drugi z noclegiem u Ingi z Litwy, która pomagało w organizacji IMM. Wieczorem wpadł na grilla Franceso (organizator IMM) i zrobili nam bardzo miłe pożegnanie
które na pewno będziemy długo wspominać.
Miniak spisał się na medal! Nie wziął oleju, nie zepsuł się, nie marudził ani w deszczu ani pod górkę (nawet te całkiem spore). Chyba tak cieszył się tymi zakrętami, których dostarczyły nam drogi Toskanii. Polecamy każdemu.
Kilka zdjęć wrzuciliśmy już na Facebook do publicznej galerii, resztę będziemy sukcesywnie dodawać.
Zapraszamy do obejrzenia.
Wojtek i Magda