Mini R53S ponoć z +
: 14 lip 2013, 15:20
Witam przedstawię parę fotek i "krótką" historie mojego pierwszego spotkania z obecna S-ką
Jest to Mini Cooper S 2003r ot taki zwykly sobie cooperek
Good job mr cooper czyli "krótka" recenzja mojej zabawki zwanej też obecnie humorotwórca.
Ostatnio w moim handlarskim żywocie biednego studenta trafiłem na mini coopera. Cóż jak zwykłem mawiać auto dla pedałów, fryzjerów i kobiet - choć większość kobiet to przecież pedały
Przebajerowany stylizacyjnie drogi mieszczuch ale czy napewno ?
W moje ręce trafiła wersja Cooper S - na papierze zapowiadano 163 konie wiec w głowie pojawiają się myśli O, będzie się czym pobawić jednak zerknięcie na masę auta i pierwszy szok... taka mała pierdółka a waży ponad 1100 kg - czyli jednak szału nie zrobi.
Pierwsze spotkanie czyli badanie gruntu
O poranku jak zwykle otrzymuję telefon że już jest i czeka na mnie na placu...z radością małego dziecka pędzę na garaże w celu oględzin - jednak ten stan towarzyszy mi przy każdym zakupionym aucie mimo że "parę" ich już było .
Dojeżdżam spoglądam na niego, naukowcy twierdzą że zakochujemy się w pierwsze 5 sekund - nie zakochałem się . Moim oczom ukazał się las...krzyży jak zwykł mawiać filmowy klasyk , tymi krzyżami był brudny jak to po transporcie miniak który na pierwszy rzut oka nie wzbudzał jakiś bardzo pozytywnych emocji ot po prostu jest. Mini jak Mini nie pierwszy mój kontakt z tym modelem i marką. Bliższe spojrzenie i dostrzegam wydech works'a , atrapę również z tym logiem i dziwny uśmiech znajomego włocha mówiącego Uważaj , chip ponad 200 koni cóż na usta ciśnie mi się Nie strasz nie strasz bo się zes..sz w końcu przecież jeździłem mocniejszymi autami więc wsiadam odpalam i co ? Cisza , wydech wydaje się nazbyt cichy czyżby to tylko fajnie wyglądające końcówki ? Widząc rezerwę podjeżdżam delikatnie na oddalona o parę metrów stację - auto zimne więc bez jakichkolwiek szaleństw tu miłe zaskoczenie wlew ma metalową klapkę a nie tania plastikową imitację a'la tuning tesco dolewam paliwa za resztki funduszy odpalam i widzę przed sobą pusty lekko usyfiony piaskiem plac czas na mały test , jedynka trochę więcej gazu i zaczynam używać słów powszechnie uważanych za wulgarne , wytaczam się na główną drogę na moje szczęście panuje duży ruch więc korzystając że wlekę się w korku mogę pooglądać wnętrze . Jakie słowo najlepiej je opisuje ? Spartańskie. Mimo dwukolorowych skór , panoramicznego dachu , automatycznej klimatyzacji , bajeranckich przełączników czy też audio harmana kardona to wciąż dostrzegam wystające śruby , średnią jakość plastików i jego marne spasowanie .
Chwila luzu na drodze czas wejść ponad 2.5 tyś obrotów i tu co ?
Dźwięk kompresora zakłóciłby nawet radio maryję od czasów starszej clk tęskniłem za tym odgłosem wrzuconej do wirówki wiewiórki mówiącej Ale czad! depnij mocniej. Więc wciskam pedał głębiej i już wiem że zaprzyjaźnię się z tym autem ale tylko po to by zawiązać pakt o wzajemnym nie zabijaniu się. Świat bardzo szybko ucieka a auto chętnie wyrywa się do przodu zostawiając mój wielki tyłek z fałdami na brzuchu pareset metrów z tyłu , nawet nie mam czasu spojrzeć na centralny prędkościomierz z tarczą wielkości tej na Big Benie. Moje szczęście pali się czerwone światło - test hamulców jak najbardziej ok . Czekając na zmianę odpowiadam na spojrzenia młodych kobiet jak i pozdrawiam wskazujące na mnie palcem dzieciaki - pewno tak czuje się jakiś ksiądz czy coś z tą jednak różnicą że jego interesuje ta druga opcja a ja jednak pozostaje przy kobietach. Żółte szykuję się do startu powtarzając w myślach Ruszaj ekonomicznie , pyk dwójeczka garbik fajeczka i dojedź cało do domu jednak cząstka mnie mówi Ciekawe jak to lata od świateł do świateł...i ta cząstka wygrywa powodując że znów przez małą nie mal pionową szybkę otoczenie przesuwa się szybciej niż Barcelona traciła ostatnio bramki.
Prowadzenie
Czy jest ktoś kto nie lubi gokartów ? Ja takiej osoby nie znam a pierwsze wrażenia z zakrętów to Mocniejszy gokart. Auto się klei w nich niczym Borat do Pameli, pokonując każdy następny łuk bez jakichkolwiek dyskusji robiąc to tak jak ja chcę i traktując jako zupełną normę, nic specjalnego. Robi to do tego stopnia perfekcyjnie że zaczynam spodziewać się z głośników Krystyny Czubówny dyktującej mi z pełnym spokojem znanym tylko sobie rajdowe notatki. Niestety kończy się równa droga i zaczyna lekko dziurawy wielokrotnie naprawiany asfalt i czar pryska niczym pozbawienie wielu gwiazd makijażu . Kręgosłup krzyczy Debilu zwolnij do 20stu bo na tych 17stkach to ja się zaraz rozsypie . Więc sunę powoli stylem emeryckim stwierdzając że to tylko jednak fajna zabawka na równy asfalt z wieloma wadami... Jednak nawet najgorszy asfalt kiedyś się kończy i tak jest tym razem 2-gi bieg i "ogień ogień ogień" - znów na mojej twarzy pojawia się uśmiech od ucha do ucha a rozsądek pakuje walizki jadąc na długi zasłużony urlop natomiast serce szaleje niczym w reklamach neostrady
Na zakończenie
Chciałbym przeprosić tego małego zbira który raz po raz zerka na mnie teraz z parkingu mówiąc "Wsiadaj, polatajmy po zakrętach" za wielokrotnie powtarzaną krzywdzącą opinie o gadżeciarskim wozidełku dla homosiów , kobiet i bogatych dzieciaków. To auto naprawdę daje ogrom frajdy z jazdy jak i posiada cząstkę ducha starego miniaka ( na szczęscie w moim egzemplarzu jeszcze bmw nie zdążyło zrobić tak wiele) .
Ma wady ale czy zwraca się w nim uwagę na małą ilość miejsca w bagażniku i na tylnej kanapie ? ciężko wbijalny wsteczny czy też hałas plastików? Zdecydowanie NIE.
Na plus zdecydowanie głośny szalony silnik z kompresorem , precyzyjny układ kierowniczy jak i prowadzenie - mógłbym tu mówić o rozstawie osi itd ale po co ? Wyprowadzenie tego auta z równowagi jest równie trudne co przeżycie studiów bez piwa . Nisko twardo głośno szybko - tak jak powinno być w hothatchu bez nadmiernej elektroniki i ekologów . Tym którzy doczytali do końca gratuluję i życzę spróbowanie jazdy takim "gadem"
A co z autem dzieje się obecnie hmm wciąż jeździ , przeżyłem naprawę szyby metodą "postukaj popukaj a się naprawi" swoją drogą znam ją aż za dobrze z francuskiej i włoskiej motoryzacji
w załącznikach
Jest to Mini Cooper S 2003r ot taki zwykly sobie cooperek
Good job mr cooper czyli "krótka" recenzja mojej zabawki zwanej też obecnie humorotwórca.
Ostatnio w moim handlarskim żywocie biednego studenta trafiłem na mini coopera. Cóż jak zwykłem mawiać auto dla pedałów, fryzjerów i kobiet - choć większość kobiet to przecież pedały
Przebajerowany stylizacyjnie drogi mieszczuch ale czy napewno ?
W moje ręce trafiła wersja Cooper S - na papierze zapowiadano 163 konie wiec w głowie pojawiają się myśli O, będzie się czym pobawić jednak zerknięcie na masę auta i pierwszy szok... taka mała pierdółka a waży ponad 1100 kg - czyli jednak szału nie zrobi.
Pierwsze spotkanie czyli badanie gruntu
O poranku jak zwykle otrzymuję telefon że już jest i czeka na mnie na placu...z radością małego dziecka pędzę na garaże w celu oględzin - jednak ten stan towarzyszy mi przy każdym zakupionym aucie mimo że "parę" ich już było .
Dojeżdżam spoglądam na niego, naukowcy twierdzą że zakochujemy się w pierwsze 5 sekund - nie zakochałem się . Moim oczom ukazał się las...krzyży jak zwykł mawiać filmowy klasyk , tymi krzyżami był brudny jak to po transporcie miniak który na pierwszy rzut oka nie wzbudzał jakiś bardzo pozytywnych emocji ot po prostu jest. Mini jak Mini nie pierwszy mój kontakt z tym modelem i marką. Bliższe spojrzenie i dostrzegam wydech works'a , atrapę również z tym logiem i dziwny uśmiech znajomego włocha mówiącego Uważaj , chip ponad 200 koni cóż na usta ciśnie mi się Nie strasz nie strasz bo się zes..sz w końcu przecież jeździłem mocniejszymi autami więc wsiadam odpalam i co ? Cisza , wydech wydaje się nazbyt cichy czyżby to tylko fajnie wyglądające końcówki ? Widząc rezerwę podjeżdżam delikatnie na oddalona o parę metrów stację - auto zimne więc bez jakichkolwiek szaleństw tu miłe zaskoczenie wlew ma metalową klapkę a nie tania plastikową imitację a'la tuning tesco dolewam paliwa za resztki funduszy odpalam i widzę przed sobą pusty lekko usyfiony piaskiem plac czas na mały test , jedynka trochę więcej gazu i zaczynam używać słów powszechnie uważanych za wulgarne , wytaczam się na główną drogę na moje szczęście panuje duży ruch więc korzystając że wlekę się w korku mogę pooglądać wnętrze . Jakie słowo najlepiej je opisuje ? Spartańskie. Mimo dwukolorowych skór , panoramicznego dachu , automatycznej klimatyzacji , bajeranckich przełączników czy też audio harmana kardona to wciąż dostrzegam wystające śruby , średnią jakość plastików i jego marne spasowanie .
Chwila luzu na drodze czas wejść ponad 2.5 tyś obrotów i tu co ?
Dźwięk kompresora zakłóciłby nawet radio maryję od czasów starszej clk tęskniłem za tym odgłosem wrzuconej do wirówki wiewiórki mówiącej Ale czad! depnij mocniej. Więc wciskam pedał głębiej i już wiem że zaprzyjaźnię się z tym autem ale tylko po to by zawiązać pakt o wzajemnym nie zabijaniu się. Świat bardzo szybko ucieka a auto chętnie wyrywa się do przodu zostawiając mój wielki tyłek z fałdami na brzuchu pareset metrów z tyłu , nawet nie mam czasu spojrzeć na centralny prędkościomierz z tarczą wielkości tej na Big Benie. Moje szczęście pali się czerwone światło - test hamulców jak najbardziej ok . Czekając na zmianę odpowiadam na spojrzenia młodych kobiet jak i pozdrawiam wskazujące na mnie palcem dzieciaki - pewno tak czuje się jakiś ksiądz czy coś z tą jednak różnicą że jego interesuje ta druga opcja a ja jednak pozostaje przy kobietach. Żółte szykuję się do startu powtarzając w myślach Ruszaj ekonomicznie , pyk dwójeczka garbik fajeczka i dojedź cało do domu jednak cząstka mnie mówi Ciekawe jak to lata od świateł do świateł...i ta cząstka wygrywa powodując że znów przez małą nie mal pionową szybkę otoczenie przesuwa się szybciej niż Barcelona traciła ostatnio bramki.
Prowadzenie
Czy jest ktoś kto nie lubi gokartów ? Ja takiej osoby nie znam a pierwsze wrażenia z zakrętów to Mocniejszy gokart. Auto się klei w nich niczym Borat do Pameli, pokonując każdy następny łuk bez jakichkolwiek dyskusji robiąc to tak jak ja chcę i traktując jako zupełną normę, nic specjalnego. Robi to do tego stopnia perfekcyjnie że zaczynam spodziewać się z głośników Krystyny Czubówny dyktującej mi z pełnym spokojem znanym tylko sobie rajdowe notatki. Niestety kończy się równa droga i zaczyna lekko dziurawy wielokrotnie naprawiany asfalt i czar pryska niczym pozbawienie wielu gwiazd makijażu . Kręgosłup krzyczy Debilu zwolnij do 20stu bo na tych 17stkach to ja się zaraz rozsypie . Więc sunę powoli stylem emeryckim stwierdzając że to tylko jednak fajna zabawka na równy asfalt z wieloma wadami... Jednak nawet najgorszy asfalt kiedyś się kończy i tak jest tym razem 2-gi bieg i "ogień ogień ogień" - znów na mojej twarzy pojawia się uśmiech od ucha do ucha a rozsądek pakuje walizki jadąc na długi zasłużony urlop natomiast serce szaleje niczym w reklamach neostrady
Na zakończenie
Chciałbym przeprosić tego małego zbira który raz po raz zerka na mnie teraz z parkingu mówiąc "Wsiadaj, polatajmy po zakrętach" za wielokrotnie powtarzaną krzywdzącą opinie o gadżeciarskim wozidełku dla homosiów , kobiet i bogatych dzieciaków. To auto naprawdę daje ogrom frajdy z jazdy jak i posiada cząstkę ducha starego miniaka ( na szczęscie w moim egzemplarzu jeszcze bmw nie zdążyło zrobić tak wiele) .
Ma wady ale czy zwraca się w nim uwagę na małą ilość miejsca w bagażniku i na tylnej kanapie ? ciężko wbijalny wsteczny czy też hałas plastików? Zdecydowanie NIE.
Na plus zdecydowanie głośny szalony silnik z kompresorem , precyzyjny układ kierowniczy jak i prowadzenie - mógłbym tu mówić o rozstawie osi itd ale po co ? Wyprowadzenie tego auta z równowagi jest równie trudne co przeżycie studiów bez piwa . Nisko twardo głośno szybko - tak jak powinno być w hothatchu bez nadmiernej elektroniki i ekologów . Tym którzy doczytali do końca gratuluję i życzę spróbowanie jazdy takim "gadem"
A co z autem dzieje się obecnie hmm wciąż jeździ , przeżyłem naprawę szyby metodą "postukaj popukaj a się naprawi" swoją drogą znam ją aż za dobrze z francuskiej i włoskiej motoryzacji
w załącznikach