Nie jestem w stanie tego zdiagnozować, ale mogę napisać, co się dzieje, a więc:
Odpalam, i już od razu słyszę takie przeskakiwanie/postukiwanie, tak, jakby coś się chciało załączyć, ale nie może. Ruszam i auto nagle słabnie, i zwalnia tak, jak po nagłej redukcji na dwójkę. Palą się dwie kontrolki.
Dziś: ruszam, przejeżdżam 100, góra 400m i auto traci jakąkolwiek moc i max prędkość to 30km/h, silnik ciężko pracuje, jakby przy prędkości 80km/h wrzucić dwójkę, i zapalają się dwie kontrolki: trójkąt i jakieś trzy litery. (Znaczek silnika pali się od kilku tygodni cały czas). Do tego zaraz dochodzi kontrolka akumulatora, bo mając nadzieję, że dojadę do najbliższej stacji gasiłam i odpalałam auto za każdym razem, aby "zresetować" problem - to za radą mechanika, który zaglądał do tej awarii kilka dni temu. Niestety, nie był to mechanik, który na co dzień naprawia Mini
Suma sumarum zapachniało nagrzanym metalem, i zanim zdołałm się gdzieś zatrzymać spod maski poleciało trochę dymu. NIe pary, a dymu. Boję się, co to może być
Samochód od jakiegoś czasu jest słabszy, jakby chip nie działał (auto ma fabryczny tuning silnika serii M podwyższający moc do 200KM)
Dodam, że w/w mechanik powiedział, że po podłączeniu do komputera wyskakiwało mu, że problem dotyczy: przepływomierza i przepustnicy. Powiedział, żeby się specjalnie nie przejmować, bo to b. drogie acz nie witalne części dla auta, więc aby spokojnie dalej jeździć, a awarią zająć się kiedy się konkretniej ujawni. Wtedy auto "słabło" raz na 3 dni.
Dziś bez holowania się raczej nie obejdzie
Pomocy!!!
Pozdr,
Klaudia.