Zaczęło się kilka dni temu - przekręcam rano kluczyk a on zaczął strzelać jak z kapiszonów Nie wiem co wydawało ten dźwięk ale Wy pewnie wiecie o co chodzi. Pomyślałem że może woda gdzieś wleciała bo padało tamtej nocy więc pogrzebałem przy kablach wysokiego napięcia i świecach, docisnąłem wszystko i jakoś odpalił.
Dziś sytuacja się powtórzyła, tylko że woda nie miała swojego wkładu bo lato w pełni. Próbuję odpalić a on do mnie strzela. Again, docisnąłem kable, bezpieczniki i wcisnąłem guzik antykapotażowy. Spróbowałem jeszcze raz - strzelił dwa razy, zgasła stacyjka i od tego czasu już nawet stacyjka się nie zapala. Dalsze zabawy z kablami nie przyniosły już magicznego efektu. A cały dzień kurna jeździł bez problemów, kilkadziesiąt km zrobiłem dzisiaj

Jak myślicie, wymienić kable / świece / coś innego? Z góry ogromne dzięki za wszelką pomoc.