Czerwona strzała - Mini Cooper 1.0
: 12 wrz 2015, 10:45
Hejka.
Mini mam od kilku lat, jednak zawsze wszystko inne było ważniejsze od zamieszczenia opisu w galerii. Czas nadrobić zaległości
Mini kupiłem w 2011 roku w Kętach Oświęcimskich. Mini, jakie jest każdy widzi - już na zdjęciach widać pewne "niedoskonałości blacharskie". Podczas oględzin -> parchy praktycznie wszędzie. Mimo wszystko zaryzykowałem. Stwierdziłem, że mam czas, to doprowadzę go do należytego stanu. Od razu po jego zakupie i powrocie na Śląsk, oddałem samochód do lakiernika/blacharza, który miał być specem od aut zabytkowych... miał być. Gdybym wiedział wtedy tyle, co wiem teraz, to na pewno poszukałbym kogoś innego. No ale mleko zostało wylane.
Po kilku tygodniach prac samochód po teoretycznej blacharce oraz lakierowaniu wrócił do mnie.. no i się zaczęło - maska złamana, podłogi praktycznie nie było, szyb spec nie wstawił, bo nie potrafił... Ogólnie kiepsko.
Trzeba było samemu się za resztę rzeczy zabrać. Maskę kupiłem używkę, którą lakiernik tylko machnął na identyczny kolor. Podłogę wstawiłem we własnym zakresie, bo... poprzedni właściciel wpuścił do progów pianki uszczelniającej zabawy z tym było co niemiara (wiadomo - pianka jest łatwopalna). Jednak udało się. Najwięcej zabawy było z szybami, jednak dzięki pomocy na forum udało się problem w miarę sprawnie ogarnąć - jak wspomnę obolałe palce po tej operacji, to do dzisiaj mnie wzdryga
Sukcesywnie będę dodawał kolejne kawałki historii Czerwonej Strzały
Mini mam od kilku lat, jednak zawsze wszystko inne było ważniejsze od zamieszczenia opisu w galerii. Czas nadrobić zaległości
Mini kupiłem w 2011 roku w Kętach Oświęcimskich. Mini, jakie jest każdy widzi - już na zdjęciach widać pewne "niedoskonałości blacharskie". Podczas oględzin -> parchy praktycznie wszędzie. Mimo wszystko zaryzykowałem. Stwierdziłem, że mam czas, to doprowadzę go do należytego stanu. Od razu po jego zakupie i powrocie na Śląsk, oddałem samochód do lakiernika/blacharza, który miał być specem od aut zabytkowych... miał być. Gdybym wiedział wtedy tyle, co wiem teraz, to na pewno poszukałbym kogoś innego. No ale mleko zostało wylane.
Po kilku tygodniach prac samochód po teoretycznej blacharce oraz lakierowaniu wrócił do mnie.. no i się zaczęło - maska złamana, podłogi praktycznie nie było, szyb spec nie wstawił, bo nie potrafił... Ogólnie kiepsko.
Trzeba było samemu się za resztę rzeczy zabrać. Maskę kupiłem używkę, którą lakiernik tylko machnął na identyczny kolor. Podłogę wstawiłem we własnym zakresie, bo... poprzedni właściciel wpuścił do progów pianki uszczelniającej zabawy z tym było co niemiara (wiadomo - pianka jest łatwopalna). Jednak udało się. Najwięcej zabawy było z szybami, jednak dzięki pomocy na forum udało się problem w miarę sprawnie ogarnąć - jak wspomnę obolałe palce po tej operacji, to do dzisiaj mnie wzdryga
Sukcesywnie będę dodawał kolejne kawałki historii Czerwonej Strzały