Kultuta na drodze
: 09 lip 2008, 20:52
Przeczytałem temat "Kulturka" i postanowiłem podzielić się z Wami moimi doświadczeniami. Tak dla kontrastu.
Mieszkam, i jeszcze przez jakieś 2-3 miesiace będę mieszkał w Londynie. Któregoś dnia wracałem od klienta, godziny szczytu, korek, droga szybkiego ruchu 3-pasmowa bez pobocza, leje deszcz.. dzień jak codzień. Nagle Mini zaczyna sie krztusić, dławic i gaśnie. Co więcej, nie ma zamiaru odpalić! Wiedziałem, że jakies 400m dalej jest stacja benzynowa, więc zdesperowany wziąłem się za pchanie Miniego... Korek coraz większy, wszyscy musza mnie omijać, makabra...
Nagle nie wiem skąd pojawia się za mną laweta. Gość się zatrzymuje, idzie do mnie i mówi, że mi pomoże bo to niebezpiecznie tak pchać samochód po autostradzie! Co mam robić, zgadzam się, już mi wszystko jedno, najwyżej zapłacę, ale będę już poza ta autostradą i będę mógł na spokojnie się zastanawaiać co Mini ma na myśli...
Ładuje Miniaka na lawetę, jedziemy na stację. Facet mówi, że jedzie już do domu po pracy, ale zobaczył mnie nie nie mógł zostawić na drodze. Od razu na myśl przyszły mi polskie holowniki, które jak sępy zjeżdżają się w kilku do najmniejszej stłuczki z nadzieją na wyrwanie kasy za holowanie. Nic to. Na stacji Mini zjeżdża z lawety, próbuję.... zapalił. Przegazowałem, pracuje normalnie.
Pytam gościa ile za tą przejażdżkę. A on mówi "no co Ty, nie ma sprawy, dobrze że zapalił. Sprawdź sobie to i to itd" No i pojechał i nie wziął ani funta! Wyobrazacie sobie to w Polsce? Byłbym ze 300pln lżejszy... Jechał już do domu, lał deszcz, a mimo to zatrzymał się sam z siebie, na deszczu rozciągał te wszystkie liny i pasy, wciagał Mini, zapinał, żeby przejechać 400m i potem to wszystko zwijać... i to za friko. Byłem naprawdę zaskoczony.
Piszę o tym, bo takie rzeczy nie zdarzają się u nas zbyt często. Ot tak po prostu pomóc komus bo potrzebuje pomocy, bezinteresownie...
Życzę sobie i Wam żeby spotykać jak najwięcej takich ludzi w życiu. I żebysmy sami tak potrafili.
Boże, ale się rozpisałem. Sorry
Mieszkam, i jeszcze przez jakieś 2-3 miesiace będę mieszkał w Londynie. Któregoś dnia wracałem od klienta, godziny szczytu, korek, droga szybkiego ruchu 3-pasmowa bez pobocza, leje deszcz.. dzień jak codzień. Nagle Mini zaczyna sie krztusić, dławic i gaśnie. Co więcej, nie ma zamiaru odpalić! Wiedziałem, że jakies 400m dalej jest stacja benzynowa, więc zdesperowany wziąłem się za pchanie Miniego... Korek coraz większy, wszyscy musza mnie omijać, makabra...
Nagle nie wiem skąd pojawia się za mną laweta. Gość się zatrzymuje, idzie do mnie i mówi, że mi pomoże bo to niebezpiecznie tak pchać samochód po autostradzie! Co mam robić, zgadzam się, już mi wszystko jedno, najwyżej zapłacę, ale będę już poza ta autostradą i będę mógł na spokojnie się zastanawaiać co Mini ma na myśli...
Ładuje Miniaka na lawetę, jedziemy na stację. Facet mówi, że jedzie już do domu po pracy, ale zobaczył mnie nie nie mógł zostawić na drodze. Od razu na myśl przyszły mi polskie holowniki, które jak sępy zjeżdżają się w kilku do najmniejszej stłuczki z nadzieją na wyrwanie kasy za holowanie. Nic to. Na stacji Mini zjeżdża z lawety, próbuję.... zapalił. Przegazowałem, pracuje normalnie.
Pytam gościa ile za tą przejażdżkę. A on mówi "no co Ty, nie ma sprawy, dobrze że zapalił. Sprawdź sobie to i to itd" No i pojechał i nie wziął ani funta! Wyobrazacie sobie to w Polsce? Byłbym ze 300pln lżejszy... Jechał już do domu, lał deszcz, a mimo to zatrzymał się sam z siebie, na deszczu rozciągał te wszystkie liny i pasy, wciagał Mini, zapinał, żeby przejechać 400m i potem to wszystko zwijać... i to za friko. Byłem naprawdę zaskoczony.
Piszę o tym, bo takie rzeczy nie zdarzają się u nas zbyt często. Ot tak po prostu pomóc komus bo potrzebuje pomocy, bezinteresownie...
Życzę sobie i Wam żeby spotykać jak najwięcej takich ludzi w życiu. I żebysmy sami tak potrafili.
Boże, ale się rozpisałem. Sorry